Zanim przejdę do mojej trądzikowej historii, chciałbym powiedzieć coś o sobie :)Mam 15 lat i jestem chłopakiem. Lada moment przyjdzie liceum, a przez ostatnie trzy miesiące moja cera znacznie się pogorszyła. Jeszcze w lipcu miałem czystą skórę, a krosty wyskakiwały mi w częstotliwości jednej na miesiąc. Od początku trzeciej gimnazjum było już tylko gorzej. Całkowicie nie wiem czym mogło być to spowodowane i nie wiedziałem jak z tym walczyć. Moja mama chciała smarować mnie najróżniejszymi kremami (Benzacne, Acnemycin) ale ja byłem dosyć oporny ;)
Niby jestem w tym wieku, w którym trądzik jest rzeczą normalną, ale dojrzewam już od dobrze kilku lat, więc nie wiem czemu akurat teraz to nagłe nasilenie.
- Do rzeczy, w sierpniu, wrześniu i październiku zauważyłem, że na lewym policzku zaczynają tworzyć się jakieś zmiany. Od pojedynczych krost pod koniec sierpnia, do zaognionego pola minowego pod koniec października. Stwierdziłem, że jeśli nic z tym nie zrobię, moja cera będzie wyglądać coraz gorzej z każdym kolejnym miesiącem. Październik zacząłem mocnym postanowieniem, że będę zwalczał mój trądzik na lewym policzku (powoli zaczynał się też pojawiać na prawym). Smarowałem to różnymi maściami ale było już za późno. Trądzik rozhulał się na mojej twarzy na dobre. Wyglądało to naprawdę okropnie. Wcześniej słyszałem dużo komplementów o mojej urodzie, a końcówka października była okresem, kiedy najchętniej schowałbym się w domu i nie wychodził przez najbliższe kilka miesięcy. Moja mama nie chciała stać z boku i przyglądać się mojemu nieszczęściu, więc zasugerowała mi kurację czymś silniejszym. Jestem dosyć dziwnym przypadkiem, gdyż nigdy nie byłem z moim problemem u dermatologa, ani nie brałem wcześniej żadnych antybiotyków.
Listopad
- Po kilku dniach rozmyślania, przyjąłem propozycję mamy i rozpocząłem kurację lekiem, zwanym Izotek. Trochę się bałem, bo słyszałem o wielu efektach ubocznych, ale jestem dosyć odporny i mam silny organizm. Od dwóch lat zajmuję się kalisteniką, więc zbudowałem naprawdę mocne ciało. Nie chodziłem też na żadne badania. Po prostu zawierzyłem mojemu organizmowi, że jakoś przejdziemy tą kurację. Zacząłem od jednej tabletki dziennie, ale stan skóry strasznie się pogorszył. Dostałem wysypu na prawym policzku i na czole + skóra zaczęła schodzić dosłownie warstwami :( Kiedy doda się do tego jeszcze moje okropne wągry na nosie, można otrzymać najgorszą cerę w całej szkole. A mi zależało na tym, żeby po prostu dobrze wyglądać.
Może brzmię jak baba, ale każdemu facetowi, mniej lub bardziej, na tym zależy :P
Moja skóra była potwornie sucha i wyskakiwały na niej takie suche, twarde krosty, które zostawiały po sobie nie lada blizny. Wstyd potworny. Próbowałem jakoś zakryć je podkładem (pomagała mi w tym siostra) ale i tak były widoczne liczne wybrzuszenia na powierzchni skóry itp. Z pomocą przyszły mi filmiki na YouTube, które również podrzucała mi siostra. Pokazała mi, jakimi kosmetykami muszę dbać o moją uwrażliwioną przez Izotek skórę. Tak więc tata kupił mi w aptece Physiogel (czy jakoś tak) i Cetaphil. Preparaty do mycia i nawilżania skóry wrażliwej i trądzikowej. Od razu poczułem różnicę i moja skóra zrobiła się wyraźnie gładsza. Dodatkowo Cetaphil zapobiegał mojemu tragicznemu łuszczeniu się skóry, więc moja cera od razy wyglądała troszkę lepiej. Jednak do momentu, kiedy w połowie miesiąca wyjechałem na dwa dni i bardzo zaniedbałem pielęgnację twarzy. To już wystarczyło, żeby, po powrocie, obsypało mnie krostami jak pole na wiosnę.
Mimo upływu dwóch tygodni po rozpoczęciu kuracji Izotekiem, dostałem dużych, podskórnych zbiorników i kilku średniej wielkości, czerwonych krost na obu policzkach i czole. Ogółem, nie było źle. Było POTWORNIE. To był trzeci, najgorszy w listopadzie tydzień leczenia Izotekiem. Po powrocie do domu, kiedy patrzyłem w lustro chciało mi się autentycznie wyć albo wyskoczyć przez okno (Izotek wpływa też negatywnie na samopoczucie i powoduje różne takie jazdy). Wtedy jednak zastanowiłem się, co mogło być przyczyną aż tak ostrego wysypu na mojej skórze. Doszedłem do wniosku, że podczas mojego wyjazdu, żywiłem się samymi śmieciami. To znaczy chipsami, ciastkami i białym pieczywem z supermarketu :D
Stwierdziłem, że to, co jem musi mieć jednak jakiś wpływ na stan mojej skóry i czwarty tydzień opierał się na tym, że jadłem tylko i wyłącznie pieczywo żytnie, miód, jabłka, pomarańcze, kaszę i różne tego typu (w miarę beztłuszczowe) rzeczy. Ku mojemu zaskoczeniu nie wyskoczyła mi żadna poważna i widoczna krosta! Blizny goiły się przez cały tydzień, kiedy to (kilka dni temu) trochę sobie odpuściłem. Zacząłem jeść różne inne rzeczy, których nie powinienem był jeść. Od razu pojawiły mi się trzy krosty na prawym policzku i kilka na lewej kości jarzmowej. Na szczęscie, dzięki izotekowi, krosty były wysuszone i szybko zaczęły się goić. Ogromnym plusem jest też to, że poprzez złuszczanie skóry Izotek oczyscił mi nos (prawie całkowicie) z wągrów :)
Tak minął mi cały listopad mojej walki z trądzikiem. Poniżej umieszczę trzy zdjęcia mojej twarzy z trzeciego tygodnia kuracji.
Od teraz będę zamieszczał wpisy za każdym razem, kiedy z moją skórą stanie się coś wartego wspomnienia.
(JEŚLI KTOŚ JEST WRAŻLIWY NA NIESMACZNE WIDOKI NIECH NIE OTWIERA!!!)
lewy
prawy
czoło